Trochę
mnie wzięło, dlatego uznałam, że napiszę dla Was mały artykuło-poradnik. Jak
pewnie widzicie po tytule, będzie dotyczył... pisania treningów. Nie jeżdżę
konno, więc nie spodziewajcie się tu wyjaśnień odnośnie tego w jaki sposób
trenuje się konie, ale pomyślałam, że
parę technicznych rad przynajmniej z niektórym Was się przyda.
Wszystko,
co tu będzie napisane wynika z mojej wiedzy, doświadczenia i obserwacji: nie
jestem specem, mogę się mylić i w żadnym razie nie pisze tego wrednie/by się z
kimś pokłócić/by kogoś urazić, jasne? :D Wole na to zwrócić uwagę, by potem nie
było. A więc... zaczynajmy.
Małe diabełki, czyli
gramatyka i interpunkcja
Nikt
od treningu w wircie nie będzie wymagał absolutnej poprawności: nie o to w tym
wszystkim przecież chodzi. Ale pisząc, zwróćcie uwagę na to jak piszecie. Złe
nawyki łatwo nabyć i trudno wyplenić, dlatego jeśli widzicie u kogoś rażący
błąd, napiszcie mu o tym. I to w sumie tyczy się nie tylko tego końskiego
światka.
O
samej gramatyce nie będę się rozpisywać, bo wiem, że tu błędy mogą być bardzo różnorodne.
Zwróćcie jednak uwagę na... zapis dialogów. Ze swojego doświadczenia wiem, że
można pisać BARDZO dużo i nie wiedzieć, jak to robić. Ludzie albo tych błędów
nie widzą, albo nie zwracają na nie uwagi i potem taki pisarz-amator jest przez
lata przekonany, że potrafi pisać, bo nikt mu błędu nie wytknął. Dlatego
pozwólcie, że mniej więcej wyjaśnię Wam podstawowe zasady zapisu dialogów.
Po
pierwsze: WYRZUCAMY DYWIZ. Czym jest ten cholerny dywiz? A no tym: „-„ –
minusem, albo łącznikiem między słowami, np. Nowak-Zielińkska, biało-czarny
etc. Nie używamy go do zapisu dialogów. Do tego potrzebujemy półpauzy, albo
pauzy, zwanej też myślnikiem. Nie uzyskacie go pisząc na bloggerze, ale w
Wordzie to bułka z masłem. Wystarczy wcisnąć CRTL+ - (na klawiaturze
numerycznej). Z tego też powodu polecam pisać w wodzie.
Po
drugie: pomiędzy myślnikiem powinna być spacja. Zawsze. Nie piszemy:
–Cześć–powiedział.
Tylko:
– Cześć – powiedział.
Jasne?
Chyba tak. Wolę o tym wspomnieć, tak na wszelki wypadek.
No
i teraz przychodzi czas na trudniejszą sprawę, czyli... gdzie i kiedy w
dialogach stawiać kropki. Już tłumaczę, bo to dość logiczne. Zajmijmy się
najpierw krótkimi wypowiedziami, bez wtrącenia narratora pomiędzy wypowiadanymi
słowami.
Przypadek
pierwszy: narracja po dialogu odnosi się bezpośrednio do wypowiedzianych słów
(powiedział, krzyknął, mówił, szepnął etc.). W takim przypadku na końcu dialogu
NIE dajemy kropki, słowa narratora zaczynamy z małej i kończymy kropką. Czyli
wygląda to tak:
– Witaj – powiedział entuzjastycznie.
A
nie tak:
– Witaj. – powiedział entuzjastycznie.
Ani
nie tak;
– Witaj. – Powiedział entuzjastycznie.
A
co z sytuacją, gdy dajemy na końcu słowa wykrzyknienie, pytajnik, albo
wielokropek? Właściwie tak samo, jak w pierwszym przypadku, tyle, że dajemy ten
znak interpunkcyjny. Co oznacza, że piszemy:
– Witaj! – powiedział entuzjastycznie.
A
nie:
– Witaj! – Powiedział entuzjastycznie.
Czas
na drugi przypadek. Po słowach bohatera narrator mówi o czymś, co nie dotyczy
bezpośrednio wypowiadanych słów (przeczesał ręką włosy, wstał, poszedł etc.). W
takiej sytuacji na końcu wypowiadanych przez bohatera słów stawiamy kropkę, a
narracje piszemy wielką literą. Czyli:
– Witaj. – Podszedł do niej.
A
nie:
– Witaj. – podszedł do niej.
Oczywiście,
ta wersja też jest zła:
– Witaj – podszedł do niej.
Jeśli
chodzi o przypadki, w którym wtrącenie narratora jest pomiędzy wypowiadanymi
słowami nie ma jednej dobrej reguły. Dlatego sama sobie wypracowałam sposób,
który mi odpowiada i po książkach widzę, że autorzy też tak piszą. Już
wyjaśniam, jak ja „to robię”.
Przypadek
pierwszy: zdanie bohatera nie jest zakończone, robie wtrącenie w środku zdania:
– Cześć, przyszłam ci pomóc... – powiedziała, wahając się – w wynoszeniu obornika.
W
tym wypadku zdanie bohatera kończymy kropką na jego końcu (co chyba jest
logiczne :D), ALE wstawka narratora jest napisana małą literą, także bez kropek.
W
przypadku w którym zdanie jest zakończone, zasady są bardzo podobne do tych
przy krótkiej wypowiedzi. Czyli:
– Cześć – powiedziała. – Przyniosłam jogurt, chcesz?
Po
„powiedziała” jest kropka, a później piszemy wielką literą.
Przypadek
drugi:
– Cześć. – Usiadła. – Przyniosłam jogurt, chcesz?
Tu
zamiast dwóch „zdań” mamy po prostu trzy.
No
więc... to właśnie taka mała baza :D Warto ją zapamiętać, bo szczególnie trudne
to nie jest.
Nie wiesz nic o
dyscyplinie? Nie bój się jej – doczytaj!
Wirtual
to nie jest przecież miejsce dla specjalistów. Chcesz trenować konia w dziwnej
dyscyplinie? Bierz się za to i nie bój się. Tylko o tym poczytaj. Obejrzyj
filmiki. Sprawdź angielską wikipedię. To niby głupi punkt, ale... nie sądzę, by
ktokolwiek winił kogokolwiek za jakieś małe błędy, a wiem, że niektórzy mogą
się tego bać :)
Dzięki
takim poszukiwaniom dowiecie się więcej o koniach i ich treningu, a przecież o
to w tym wszystkim chodzi.
Uważaj na ilość koni
Mówi
się, że trzy osoby na zdjęciu to już tłok. Podobnie jest z jakimkolwiek tekstem
literackim. Wielu bohaterów trudniej ogarnąć, a ja osobiście nie lubię, gdy
czytając trening każdy koń ma aż jeden akapit. To masówka, która nic nie wnosi
do wartości Waszej stajni, serio. Dlatego uważajcie, gdy bierzecie na trening
więcej, niż powiedzmy te pięć koni.
Oczywiście,
wiem, że grupowe treningi pisze się przyjemniej, ale naprawdę 2-3 konie to
często wystarczająco, by pokazać jakąś relacje między bohaterami. Na taką ilość
nie będę narzekać. Ale 5+ w chwili, w której każdy koń dostaje jeden akapit to
już jednak lekka przesada. Pamiętajcie o zdrowym umiarze. Bo czy widział ktoś z
Was regularne treningi sportowe na który ekipa stajenna brała dziesięć koni i
nie pozabijała się przy tym? Zwłaszcza, jeśli wśród tych koni były ogiery...
Oczywiście,
od każdej reguły są wyjątki. Także i od tej: jest parę sytuacji na które macie
święte prawo brać więcej koni. Są to między innymi:
·
Wyjazdy w teren – nie mówię tu o
treningu crossowym w terenie, a o zwykłej, grupowej przejażdżce.
·
Trening wyścigowy – z tego co wiem,
takie konie po prostu trenuje się grupowo.
·
Trening cuttingowy – trening może skupić
się na jednym koniu, ale czwórka, albo piątka jeźdźców jest konieczna, by
ogarnąć stado bydła.
·
Trening rekreacyjny – im mniej koni w
trakcie niego, tym lepiej, ale kto z nas nie widział zastępu składającego się z
sześciu, czy siedmiu koni?
·
Trening w western/english pleasure –
choć zabiłabym tego, kto pisałby tylko takie grupowe treningi to raz na jakiś
czas jest on uzasadniony. Konie w trakcie zawodów chodzą w grupie, nie
indywidualnie.
Jeśli
już koniecznie chcecie pisać treningi grupowe nie zapomnijcie przynajmniej raz
na jakiś czas napisać czegoś z mniejszą ilością koni. Pilnujcie też, by treningi urozmaicać: nawet koń chodzący tylko
skoki realnie potrzebuje też urozmaicenia. Żaden sportowiec nie skacze
codziennie. A przynajmniej nie skacze codziennie 170cm. Obawiam się, że stawy
takiego zwierzaka prędko by nie wyrobiły.
Twórz swój świat i
własną historię!
Chcesz,
by Twoja stajnia była wyjątkowa? To rozpisz sobie, jaka jest. Nie chodzi mi o
ilość koni, boksów, czy rozmiar pastwisk. Pierwsze co opisz jej charakter. Na
czym się skupia? Jaka panuje w niej atmosfera? Co lubi twoja ekipa? Jaką ma
filozofie odnośnie pracy z końmi?
Idąc
tym tropem, Rancho Arisha to mała stajnia, prowadzona przez kobietę, która ma
trochę w dupie zawody. Potrafi dobrze jeździć konno, jest niezłym instruktorem
i sporo już zwojowała, ale to nie jest to na co kładzie nacisk. Jej stajnia to
jej dom; jej goście to nie klienci, a przyjaciele i rodzina, z którymi lubi
spędzać czas. To samo tyczy się pracowników. Niby musi pilnować, by utrzymać
interes, ale nie zależy jej na większym zysku. Jej główne źródła utrzymania to
organizowane eventy (rajdy, amatorskie zawody etc.) oraz szkolenie koni
westernowych, wyprowadzanie ich „na prostą”.
Hodowla
zaś, czyli WHK Arisha, to bardzo profesjonalny ośrodek, ale z drugiej strony bez
„kija w dupie”. To w końcu westernowa, nie klasyczna placówka. Tam nikt się nie
pieprzy z koniem, który nie nadaje się do sportu: idzie na sprzedaż i już.
Hodowla ma mieć dobrą kadrę sportową i dobre konie na sprzedaż. Mimo to sama
ekipa jest dość zgrana i traktuje zwierzęta raczej „po ludzku”, nie przeginając z
treningami i dbając, by konie były odpowiednio wypasane (czyt. ile wlezie) i by
ogiery nie miały rozpieprzonej psychiki przez izolowanie ich od innych koni.
Dwa
ośrodki, dwa zupełnie inne podejścia: tworząc stajnie, pilnujcie, by Wasz
ośrodek miał w sobie coś, co wyróżnia go na tle innych. Dzięki temu łatwiej
będzie Wam pisać treningi i różne inne dziwne rzeczy, a i czytanie tego wszystkiego
będzie przyjemniejsze, bo nie będzie bezosobowe i nijakie.
Część interpunkcyjna super, bardzo przydatna :)
OdpowiedzUsuńA ja nie mam worda, nie postawię dobrego "minusa" xD
OdpowiedzUsuńA co do treningów grupowych - mi skoki pisze się lepiej jak mam więcej koni. I tak, każdy koń ma własny akapit - łatwiej znaleźć wtedy jego część. Jakbym miała pisać treningi na jednego konia, to żaden by żadnego nie miał xD Z drugiej strony - na ujeżdżenie biorę maks dwa konie. Crossy piszę rzadko, inne treningi to prawie nigdy. Ale ogólnie nie przeszkadza mi jak jest dużo koni, jak ktoś ma dużą ujeżdżalnię... Nic złego w takiej "masówce" nie widzę, nie każdy ma czas pisać każdemu koniu oddzielny trening, a powiem szczerze, że tak jest zwyczajnie łatwiej.
A co do reszty się zgadzam. Ja mam straszny problem z przecinkami - wiem gdzie je stawiać, ale często zwyczajnie zapominam - cieszę się jak ktoś mnie upomni, bo nie lubię mieć błędów