kl. Time Machine T | nn (zimnokrwista)


kl. Time Machine T
nn x nn
koń zimnokrwisty
ur. marzec 2006r

Właściciel: WSKS Trax
Hodowca: WSKS Trax


Predyspozycje:
  • Ujeżdżenie L,
  • Powożenie jednokonne,
  • Wystawy



Opis:
Historia: Dzień, w którym poznałam Time zapamiętam na długo. Był chłodny jesienny dzień. Z samego rana spakowałam Chamona do koniowozu, aby wyruszyć na jedne z jego pierwszych zawodów. Zostawiłam na stole list, że wyjechałam i włączyłam silnik. Powoli wyjechałam ze stajni i wjechałam na drogę. Przejechałam nią parędziesiąt kilometrów, gdy czytając mapę, doszła do wniosku, że chyba jestem zgubiona. Jak zwykle -.-. A zawody już za niecałą godzinę. Jeszcze raz przejrzałam mapę i wbrew pozorom nic mi to nie pomogło. Zrezygnowana skręciłam w boczną drogą i wjechałam do jakiegos większego miasteczka. Stanęłam na parkingu przed ratuszem i już szukałam telefonu, żeby zadzwonić do pana Tadzia, że wracam, gdy zobaczyłam na murze plakat, reklamujący terg koni rzeźnych. Odbywał się własnie tego dnia. Od razu zrobiło mi się przykro, bo kto potrafi przejść obok takiego targu obojętnie i zaczęłam żałować, że nie mam ze sobą więcej gotówki i większego koniowozu. Najchętniej uratowałabym wszystkie. Wtedy przypomniało mi się, że mam jedno wolne miejsce w przyczepie. Nie uratuję wszystkich, ale mogę chociażby jednego. Szybko zajrzałam do portfela. Miałam tam tylko 300 złotych, na benzynę i wpisowe na zawody. Skoro i tak nie zdąrzę na zawody to chociaż uratuję końskie życie. Co prawda nie jest tego dużo, ale może na jakiegoś chudego źrebaczka starczy. Jak najszybciej ruszyłam w kierunku wskazywanym przez strzałki na plakacie. Po chwili dojechałam na plac wypełniony ciężarówkami. Zaparkowałam tak, aby łatwo było wprowadzić do niego ewentualny nowy nabytek, weszłam na chwilę do przyczepy, aby uspokoić Chamona, zamknęłam go i wyszłam na plac. Gdy tylko zobaczyłam co się tam dzieje, łzy same naszły mi do łez. Wszędzie widać było przemoc i cierpienie. Chciałabym móc uratować wszystkie, ale niestety. Nie chciałam zbytnio się zagłębiać, więc podeszłam do pierwszego tira. Stał przy nim otyły mężczyzna po czterdziestce. Palił papierosa i rechotał z jakimś kolegą obok. Gdy podeszłam, wyraźnie się ucieszyli. Pokazali mi swoje konie. Wszystkie były w opłakanym stanie, ale niestety były to wszystko grube, dorosłe ogiery, na które nie było mnie stać. Poszłam dalej i wtedy ją zobaczyłam. Stała przywiązana do płotu. Od razu widać było, że ma może z dziewięć miesięcy, ale przeżyła już więcej złego niż niektóre starsze konie. Taka brudna i wychudzona. Jej ogon i grzywa były zdecydowanie zbyt długie i bardzo splątane. Podeszłam bliżej i wtedy zobaczyłam, że w pysku zamiast wędzidła ma stary łańcuch rowerowy. Gdy tylko jej właściciel zauważył, że jestem zainteresowana jego koniem, od razu do mnie poszedł, wynegocjować cenę i opowiedzieć jaki ten jego koń jest cudowny. Zorientował się chyba, że nie jestem zainteresowana kupnem konia na mięso i nie bywam często na takich targach, dlatego też podał bardzo wygórowaną cenę 600 złotych. Mając w kieszeni tylko 300, przeraziłam się trochę, ale szybko zauważyłam, że właściciel wie w jakim stanie jest jego koń i szybko chce go sprzedać. Po kilkunastu minutach targowania się, udało mi się zdobyć klaczkę za 300. Handlarz szarpnął kobyłę za łańcuch rowerowy i zaprowadził mnie z nią do targowego weterynarza. Tam weterynarz z przymrużeniem oka powiedział, że koń jest zdrowy i dał pierwszy lepszy paszport. Tym samym delikatnie zabrałam klaczkę za łańcuch, gdyż akurat nie miałam przy sobie nic lepszego i poprowadziłam w kierunku przyczepy. Otworzyłam ją i powoli starałam się wprowadzić kobyłę do środka. Ledwo szła, słaniała się na nogach więc nie było ciężko ją przekonać. Zdjęłam z jej głowy „ogłowie”, wraz z łańcuchem rowerowym, które miała na sobie i wręczyłam je handlarzowi, który stał przed boksem i wyraźnie na nie czekał. Zamykając przyczepę, zobaczyłam, że Chamon zdziwił się widokiem nowej koleżanki i parę razy kopnął w ścianę przyczepy. Jakoś musi się z tym pogodzić. Weszłam do samochodu i wróciłam do domu. Od tej pory Time zamieszkała w naszej stajni. Jako, że nie miała imienia nadałam jej własne – Time Mashine, bo zawsze gdy przychodze do niej, przypomina mi się tamten dzień.


Rodowód:


kl. Time Machine T
koń zimnokrwisty (nn)
ur. 2006
ojciec:
nn
nnnn
nn
nn nn
nn
 matka:
nn
nn nn
nn
nn nn
nn

Dokumenty:
  

Treningi (0):
brak

Osiągnięcia (0):
brak

Potomstwo (0):
brak

Galeria 
                   

Cennik:
Wyźrebienie - 3 000h

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz